Spotkanie z Martą i Waldemarem jest dla mnie jak eliksir dla
duszy. Wgłębiam się, by zrozumieć ten stan. Chwilami czuję się jak pasożyt, czerpiąc od nich pozytywną moc. To ludzie, którzy mają dla mnie bardzo
pozytywną energię i jak nigdy, zawsze odczuwam w ich towarzystwie jakąś
bezinteresowność, dobrą energię i chęć bycia z nimi. Trudno tu mówić o
bezinteresowności, bo cóż mogliby ode mnie czerpać. Jednak zetknięcie się i
poznanie tych osobowości uświadomiło mi, że nigdy wcześniej nie doznałam takiego
bliskiego i dobrego uczucia pomiędzy ludźmi.
Wczoraj obcowałam z nimi, wymieniłam się myślami, poglądami,
pozytywnie nastroiłam do dalszego życia. Gościłam u nich w domu. Wspomnieniami
doszliśmy do Kazimierza ,naszego ulubionego miasteczka, z którego każde z nas ma
jakieś niezapomniane wrażenia.
Spontaniczność tej pary właśnie wczoraj, zaprowadziła nas
fizycznie do Kazimierza. Wspólnie podążaliśmy pięknymi kazimierskimi uliczkami
i zaułkami. Odtwarzałam fragmenty scen zapamiętane z przeszłości. Ten czas,
który przeminął, a wraz z nim Gnatowski, w sercu moim wywołał większe
wspomnienia. To Jurka pierwsza rocznica śmierci. To nie przypadek.
Ciągle żyję wspomnieniami, wracam do chwil, które były,
wspominam i pielęgnuję. Wczoraj myślami przy Jurku, gdy podczas wspólnego
malowania zatroskany przynosił mi drożdżówki i pędzle, a jutro wspominać będę
chwile spędzone z Martą i Waldkiem. Sentymenty i wspomnienia wczorajszego dnia
wypełniały nasze serca i dusze. Troski i kłopoty wypłynęły źródłem uczuć. Zroszone
oczy zasłaniały ostrość barw.
To był piękny i twórczy dzień, chociaż brak pędzla w ręku,
jednak twórczy dla istnienia. Bo cóż po życiu, kiedy nie ma w nim wrażeń i
sentymentalnych wspomnień.
Marta, Waldku …Dziękuję Wam za wczorajszy dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz