12 lipca 2011

Świat z historią

"Świat z historią" Redakcja: Piotr Witek, Marek Woźniak
Do okładki wykorzystałam obraz olejny mojego autorstwa "Krakowska" oraz fragment mapy Królestwa Polskiego i krajów ościennych ze zbiorów  Biblioteki Głównej UMCS w Lublinie


"Krakowska" olej 80x70 
ilona filip

10 lipca 2011

Rodzinne i instytucjonalne środowiska opiekuńczo-wychowawcze

"Rodzinne i instytucjonalne Środowiska opiekuńczo-wychowawcze"


Do okładki wykorzystałam ilustrację "Miasteczko zwane oczko" na podstawie ex libris-u mojego autorstwa. 

9 lipca 2011

Plenerowo Mi II - Plener malarski Goleniów 2011

Plenerowo Mi  II -  Plener malarski Goleniów 2011

W piękny słoneczny czerwcowy poranek, po 12-to godzinnym turlaniu się polskimi torami TLK, wysiadłam z Mariolą o 5.40 na malutkim dworcu. Goleniów przywitał nas śpiewem ptaków i młodym zapachem dnia. Ruszyłyśmy w stronę hotelu „Ikar”
Troszkę spóźnione, przywitałyśmy przy śniadaniu przybyłych poprzedniego dnia plenerowiczów. No i się zaczęło J. Powitania, przywitania, znajome twarze, nowo poznane twarze i gwar wesołych witających nas głosów. Basia komisarz pleneru  witała dźwięczącym chichotem, a wraz z nią plenerowicze z każdego zakątka Polski:
‎"Ganek, na zachód drzwiami obrócony..."
Obraz powstał na plenerze malarskim "Nasz Miłosz" Goleniów 25.06-03.07.2011
na podstawie wiersza Czesława Miłosza "Ganek"
Urokliwa Zosia,
Dana malownicza dziewczyna,
Rysiu ze szpachelką i fajką,
Stasio Człowiek Renesansu,
uśmiechnięty Zbychu z harmonijką,
kwiecista Bożenka,
Ewa kociara,
Ula super dziewczyna,
Dżozef kowboj,
Zbyszek dorożkarz,
Irysowa Krysia,
Mariola moja Jedyna,
Halinka ciemnooka,
No i się zaczęły plenerowe przygody. Malowanie, śpiewanie, granie i tańczenie.


Obok Wałów Iny i Spichlerza, przy Szlaku Krajowym „Meandry Iny” rozłożyłyśmy z Mariolą swoje sztalugi, farby i pędzle. Mostek  na Inie był skromniutki i malutki  a na nim pełno podążających w nieznane ludzi. Przejeżdżał czerwony samochodzik, facio na rowerku co sił pedałował, szły dwie dziewczynki, i grupa młodych raperów. Na ławeczce malował Staś i Krysia, a bliżej Spichlerza Ula, Dana, Ewa i Halinka. Takich klimatów się nie zapomina. Malujący artyści i wpatrzeni w nich przechodni. Czasem zaczepili, cos zapytali i było wesoło.
W przerwie plenerowego malowania, z Mariolą i Zbychem wybraliśmy się do pobliskiej knajpki na nieco „pomarańczki” z pianką w zroszonym kufelku. Ubrane w kolorowe od farb fartuszki, wyglądałyśmy bardzo malowniczo. Tak malowniczo, że wzrok każdego przechodnia skupiał się na nas.

Jak to mawia Nela „a co mi tam i tak mnie tu widzą pierwszy i ostatni raz”

Pewnego wieczoru, Nasza Pani Prezes Basia STiSK zorganizowała nam ognisko u przemiłej Pani Lucynki. Posiadłość, na której się znaleźliśmy była bajkowa. Zacisze z dużym wodnym oczkiem. Nisko świecące słońce, którego promienie zatrzymywały się na polnych szafirowych kwiatach. Wszystkie rosnące kupki kwiatów były posadzone idealnie tak jakby same sobie wybrały miejsce, a jednocześnie wydawało się, że to ich wymarzone, jedyne miejsce.
Dom Pani Jadzi zachwycał wszystkich. Obrazy na ścianach, przeróżnych artystów, razem tworzyły niesamowitą kolekcję. Każdy miał jakiś klimat i swoją historię. Każdy malowany inną ręką, zachwycał oglądających. Przytulny domek był ozdobiony starymi meblami, szczerbatym pianinem i pięknym okrągłym stołem. Duże okna zapraszały na zewnątrz do towarzystwa z przyrodą.
W ogrodzie już ognisko rozpalone grzało pyszne kiełbaski i owinięte w pozłotko ziemniaki.
Z pobytu u Pani Jadzi mam pamiątkę, kubek w niebieskie kropeczki. Pani Jadzia podarowała mi go, bo przypominał mi chwile z dzieciństwa spędzone w przedszkolu.
I tak kubek w niebieskie kropeczki stoi u mnie na białym stoliczku i cieszy me oczy.
Na plenerze dużo się działo, byliśmy gośćmi  Pana Burmistrza , uczestniczyliśmy w III Festiwalu Hanzeatyckim, na którym zamiast złotówek płaciło się goleniowskimi denarami. Jednak  co miłe zawsze szybko się kończy i musieliśmy wracać autkami, pociągami, autobusami do swoich rodzinnych stron. Może za rok znowu się spotkamy tą samą gromadą w urokliwym i pięknym Goleniowie.
Organizatorzy pleneru: 
Stowarzyszenie Tworców i Sympatyków Kultury KWP w Poznaniu  
Goleniowski Dom Kultury

ochrona bezpieczeństwa i porządku publicznego w prawie rzymskim


Książka Ochrona bezpieczeństwa i porządku publicznego w prawie rzymskim pod red. Krzysztofa AmielańczykaAntoniego DębińskiegoDariusza Słapka, stanowi pokłosie majowej konferencji zorganizowanej (pod identycznym tytułem) przez Katedry Prawa Rzymskiego UMCS i KUL oraz Zakładu Historii Starożytnej UMCS.
Miałam przyjemność zaprojektowania okładki do tej książki.

8 lipca 2011

Plener Malarski Kurozwęki 2011






Plener malarski "KUROZWĘKI 2011"

Z inicjatywy Staszowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych doszło do zorganizowania ogólnopolskiego pleneru malarskiego w zespole pałacowym w Kurozwękach w czerwcu 2011 roku. A ja tam byłam, fotki robiłam, malowałam, śpiewałam i tekst poplenerowy napisałam :) http://ilona-filip.blogspot.com/2011/07/pierwsze-koty-za-poty.html

Komisarz pleneru - Norbert Palmer
uczestnicy:
Kamila Bednarska
Cyprian Bielaniec
Katarzyna Czuchnowska
Joanna Duma
Ilona Filip
Elżbieta Jabłońska
Józef Juszczyk
Jadwiga Kotlarz
Andrzej Kozera
Dariusz Napora
Genowefa Nelip - ps. "Nela"
Jacek Ożóg
Norbert Palmer
Urszula Pałys
Helena Pilecka
Maria Skrobacz
Władysław Sadłocha
Irmina Skorupska
Dariusz Stelmach

1 lipca 2011

Pierwsze Koty za Płoty - Plener malarski Kurozwęki 2011


Mam wielki pociąg do PKP J Pociągi jadą na przód, a PKP stoi w miejscu.
Pierwsze koty za płoty, ale wspomnienia zostają.
W tym roku na plenery ruszyłam w towarzystwie pociągu. Z walizką, blejtramami, paletą, koszykiem wiklinowym pełnym farb i pędzli, udałam się ku przygodzie malarsko-plenerowej do Kurozwęk.
Dziś już w domu, po dwóch niezapomnianych, fantastycznych plenerach. Pełna wrażeń i wspomnień z ołówkiem w ręku szkicuję scenki, które ciągle w mych myślach kłębią się nachalnie.
Zwariowana Kasia ze swoim „Jedynym” Cyprianem przybyli na plener pięknym czarnym autkiem. Urocza Nela Nelip z koszem wypełnionym tubkami farb, zakwaterowana z przemiłą Asiulą. W czerwonej bluzeczce Karmen z uśmiechem na twarzy, spóźniona troszkę, witała już malujących plenerowiczów. Fantastyczne dziewczyny Kama z Ulą dzielące ze mną pokój. No i niesamowita atmosfera, którą stworzył Norbert komisarz pleneru.
Pierwszego dnia gromadą poszliśmy do miejscowego sklepiku. Oczywiście jak to gromadą łatwiej przychodzi robienie drak, żartów i hec. Rozsiedliśmy się pod sklepowym „Koralem” /czytaj parasolem/….. no i …. Miło spędziliśmy czas. Poznaliśmy bardzo miłego i sympatycznego Pana Prezesa jakiegoś klubu czy stowarzyszenia. Zaczepki nasze nie spłoszyły go, wręcz przeciwnie bardzo chętnie wdał się w dyskusję. Było wesoło, bardzo wesoło. Powiedziałabym nawet, że byliśmy atrakcją dla miejscowych J
Otoczyło nas pełno gapiów i stojących pod sklepem lumpów. Wsłuchiwali się w nasze dysputy. Zaciekawieni z otwartymi ustami czekali na następne wydarzenia.
Kolejne dni równie atrakcyjne minęły miło, twórczo i bardzo szybko. Nie wiem kiedy a już przed nami stanął w drzwiach ostatni dzień pleneru. 
Po wernisażu, Nela spakowała mnie i resztę majdanu /czyli 3 walizki, 4 walizeczki, koszyczki, blejtramy, obrazy…./ do swojego auta i ruszyłyśmy ścieżkami  kościołów. Pokazała mi  między innymi Klasztor pokamedulski "Pustelnia Złotego Lasu" w Rytwianach z XVII w. i niezapomniany, bajkowy Szydłów otoczony piaskowym obronnym murem z każdej strony. Istniały onegdaj trzy bramy strzegące dostępu do grodu, w którym zbiegały się trzy trakty. Dziś pozostała tylko jedna - Krakowska.
Po drodze nie mogłyśmy się oprzeć zrobieniu fotek biało-czarnym boćkom i kłaniającym się nam pachnącym malwom.
Pełne wrażeń przybyłyśmy do Katowic. Gościłam u Neli w osobistej pracowni. Wymarzona dla każdego artysty, z narożnym owalnym balkonem pełnym kwiatów. Klimat jaki tam panował w każdym skrawku tego pomieszczenia wzbudzał ogromne wrażenie. Wiszące obrazy cieszyły me oczy. Na półkach setki farb w towarzystwie przeróżnych pędzli zapraszały do malowania. Klimatyczna, kolorowa i tańcząca pracownia, umieszczona na ostatnim piętrze robiła wrażenie innego świata. Zwykły katowicki blok zamienił się w jednej chwili w szlachetną kamienicę, a ja przeniosłam się do innej epoki, do epoki marzeń i snów.
…….
 Po przepysznym obiedzie w domu Neli dotarłyśmy na dworzec. Pociąg z Krakowa przejeżdżający przez Katowice by dotrzeć do Szczecina, wtargnął na tory. Zatrzęsła się ziemia i wiatr wpadł we włosy. Wagony pomykały coraz wolniej, a ja z Nelą szukałam w oknach wagonu już jadącej tam Marioli Krakowianki. Niestety nasz wzrok nie objął tak długiej ciuchci. Tłum spiesznie ruszył by zająć czym prędzej siedzące miejsca. Nie znalazłam Marioli więc weszłam do pierwszego lepszego wagonu klasy 2. Okazało się, że Mariola jest na drugim końcu pociągu. W wagonach ogrom ludzi. Niestety przez ten tłum nie mogłam się przebić do czekającej koleżanki. Konduktor już drzwi zamykał, a ja zdecydowałam się wysiąść i przejść przez peron do ostatniego wagonu.  Nie było szans. Już po gwizdku. Mój bilet był w ostatnim wagonie u Marioli w kieszeni, która zakupiła go w Krakowie. Przekonałam konduktora i tak znalazłam się w uściskach z Mariolą, której nie widziałam wieki.
Tym razem również nie obyło się bez wrażeń. Zmieniając wagon walizka rozsypała mi się i wszystkie rzeczy wypadły turlając się we wszystkie strony świata. Z koszyczka rozsypały się pędzle i farby jakby nie mogły się doczekać malowania. Z głośnym śmiechem zaczęłyśmy śpiesznie zbierać klamoty. Pomachałyśmy z okna oddalającej się Neli, aż w końcu dotarłyśmy do przedziału.

I tak ruszyłyśmy na kolejną przygodę z malarstwem.


cd... Plenerowo Mi II - Goleniów

Foty - Plener Malarski Kurozwęki czerwiec 2011


foto. Dariusz Napora

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...